fbpx
Rozwiązywanie problemów

„Nie myli się ten, kto nic nie robi” – taką odpowiedź dostałam u progu kariery zawodowej od bardzo mądrego Szefa, kiedy to przyszłam poinformować, jak duży błąd właśnie popełniłam i jakie już podjęłam działania, żeby zminimalizować konsekwencje. To był błąd z kategorii tych większych, pociągających finansowe konsekwencje (czytaj: euro, kilka, tysięcy). Spodziewałam się, jeżeli nie wypowiedzenia, to przynajmniej potężnej bury.

Odebrałam wtedy ważną lekcję.

Błędy się zdarzają, ludzie je popełniają. Popularny (a może nie?) OPR i tak nic nie wnosi. Podkreślanie niekompetencji też nie pomaga. Pracownik świadomy swojego błędu jest zazwyczaj i tak zestresowany, a często i sfrustrowany. Większość błędów można naprawić. Ja mój naprawiłam, wszystko udało się pozytywnie rozwiązać.

Dostałam od Szefa wolną rękę, spytał tylko, co zamierzam zrobić.

Oczywiście, nie udałoby mi się wybrnąć z tej sytuacji, gdyby nie otwartość i zrozumienie naszego dostawcy. Musiałam przyznać, że to ja popełniłam błąd i prosić o wstrzymanie realizacji zamówienia. Dostawca tak naprawdę nie miał żadnego interesu w tym, żeby mi pomóc. A może miał? Bo m.in. tak buduje się relacje biznesowe? W oparciu o zrozumienie – w tym zrozumienie dla błędów. Po drugiej stronie była osoba, która wiedziała, że na jednym nadprogramowym zamówieniu raczej fortuny nie zbuduje.

Jak podchodzić do błędów? I jaka właściwie jest definicja błędu?

Zaczęłabym od pytania skierowanego do siebie – czy pozwalam sobie na błędy? Czy przyznaję się do nich przed samą/samym sobą? Czy potrafię przyznać się do nich przed zespołem i/lub szefem?

Jak podchodzę do błędów popełnianych przez pracowników?

Jest jakaś gradacja błędów – akceptowalnych i nieakceptowalnych?

Traktować wszystkich pracowników tak samo, czy może patrzyć przez pryzmat ich stanowiska, doświadczenia, zaangażowania, czy czegoś jeszcze?

Ja sama uważam, że błędy można popełniać, ale tych samych nie można powtarzać.